top of page

Opowieść

o człowieku pracy

„Kiedyśmy tworzyli kubizm, nie mieliśmy najmniejszego zamiaru tworzyć kubizmu, ale pragnęliśmy wyrazić jedynie to, co w nas było.”

 

Pablo Picasso

 

 

Niezwykle wyraziste kolory, iluzyjność, precyzja linii i geometryczne konstrukcje to znaki rozpoznawcze malarstwa Marcina Kowalika. Na jego obrazach dominują abstrakcyjne formy i puste przestrzenie. Nawet gdy czasem pojawi się ludzka postać, jest pozbawiona twarzy i tym samym tożsamości. Krótko mówiąc, twórczość Kowalika nie jest antropocentryczna. Ta postawa wynika przede wszystkim ze sposobu, w jaki artysta postrzega rzeczywistość. Jest to spojrzenie architekta widzącego bryły, wzbogacone jednak o sporą dawkę artystycznej spontaniczności, dzięki której powstaje nowe, niesamowite uniwersum. Picasso to dla niego rozszerzona rzeczywistość. Kowalika interesuje przede wszystkim kubistyczny okres w twórczości hiszpańskiego twórcy, układ form przestrzennych i ich łamania. Jedną z rzeczy, które fascynują go najbardziej jest niezwykła pomysłowość Picassa. W pracach, sprawiających wrażenie rozbitych na pryzmatyczne fragmenty i złożonych na powrót niezgodnie z ich pierwotnym ułożeniem, można „czytać” od pierwszego planu, dalej pójść drogą, którą malarz nas prowadzi i nagle zobaczyć obraz nie z przodu, a z boku.

W 1944 roku Pablo Picasso przystępuje do Partii Komunistycznej. Dopatruje się w niej wzorców zwycięstwa i siły, z którą zaczyna utożsamiać komunistów. Jego przystąpienie do Partii miało oczywiście korzenie w malarstwie, które uważał za coś więcej niż źródło przyjemności. Rysunek i kolor uznał za swój oręż, walczył za jego pomocą niczym rewolucjonista. Zawierzył komunizmowi, ujęty rzekomym pięknem przyświecającej mu idei, a jeszcze chętniej towarzystwu znajdującemu się w jego kręgu. Ten epizod w życiu słynnego kubisty stał się impulsem dla Marcina Kowalika do stworzenia nowego cyklu. Cyklu o człowieku przy pracy. Każde z trzydziestu płócien przedstawia osobę z atrybutem jej profesji.

Odmienny charakter dzieł tworzących „Opowieść o człowieku pracy” wynika z przesytu minimalizmem, którego szczyt Kowalik osiągnął podczas pracy nad „Zbliżeniem” – jednym ze swoich ostatnich projektów. Teraz zapragnął chaosu – a ten wnieśli do jego twórczości ludzie, będący tak zmienni i różnorodni jak malarstwo w swojej istocie. Mimo chęci odejścia od artystycznej ascezy człowiek Kowalika wciąż pozostaje w granicach minimalistycznej formy. Żeby go pokazać, trzeba tylko zarysować oko, kształt głowy i od razu widać zarys twarzy. Tak właśnie postrzega umysł – wystarczą tylko symetryczne punkty, a nasza wyobraźnia dopowiada sobie resztę. Może się wydawać, że człowiek w końcu znalazł się w centrum zainteresowań młodego malarza. To jednak wyłącznie pozory. Kowalik nie odchodzi daleko od źródła i próbuje zgubić ludzką postać, pokazać ją jak najprościej. Artysta opowiada o człowieku, a jego opowieść jest niezwykle złożona i wielowątkowa. Rzucił wyzwanie i sam schylił się po rękawicę – podjął się zorganizowania eksperymentu. Zaprosił do współpracy kilkunastu malarzy-amatorów, by przelali na płótno wyobrażenie jakiegoś zawodu zainspirowane twórczością autora „Płaczącej kobiety”. Wybór Picassa, postaci powszechnie znanej i rozpoznawalnej, ułatwia dotarcie do ludzi poprzez malarstwo dzięki legendzie powstałej wokół jego twórczości. To nie są portrety przypadkowych osób, które pozowały godzinami, siedząc za sztalugą z książką czy wiolonczelą. Wypływają z innej wyobraźni, podsycanej kreską hiszpańskiego twórcy, której wytwory Marcin rozkłada i na ich podstawie generuje własne prace. W twórczości kubisty najbardziej interesuje go faza geometryczna. Picasso wychodził od realistycznych kształtów, które potem upraszczał, dokonując generalizacji obrazu; wybierał to, co uważał za najistotniejsze.

„Opowieść o człowieku pracy” Marcina Kowalika to opowieść, w której nie nawiązuje jedynie do Pabla Picassa i jego komunistycznych fascynacji. Zagląda malarzowi przez ramię w czasie aktu tworzenia i podgląda stosowane przez niego techniki. Ale nie jest uczniakiem, a dojrzałym artystą szukającym inspiracji. I tam, ponad ręką Picassa, znajduje człowieka. Interesuje go nie tyle sama forma i związane z nią sztuczki, ale też zupełny rozkład, którego dokonuje artysta. Kowalik umiejętnie przejmuję tę grę, ale zupełnie na innym poziomie. Nie tylko dezintegruje portretowane osoby na wzór autora „Guerniki”, ale w pewien sposób dokonuje dekonstrukcji obrazów stworzonych przez laików. Jest to zaledwie „zaczyn” do jego indywidualnej pracy twórczej. Picasso i zaprzyjaźnieni amatorzy są jedynie pretekstem, impulsem. Dzięki nim Kowalik zaczyna wgłębiać się w kolory i płaszczyzny aż do momentu, kiedy inspiracja Picassem schodzi na dalszy plan, a on zaczyna umieszczać w obrazie samego siebie. Artysta nie chce niszczyć, a wyciągnąć z czyjegoś obrazu to, co dla niego cenne i istotne. Gromadzi wokół siebie wiele motywów i wątków, które plączą się wzajemnie, a on siada przed sztalugą i rozplątuje jeden po drugim.

bottom of page